Jestem taka strasznie smutna. Dawno taka nie byłam. Ale to moja wina. Tylko i wyłącznie moja wina.
Jestem pierdoloną materialistką i jedyne co potrafię to oceniać innych. Tyle.
Chyba będę płakać. Sama nie wiem. Byłam dzisiaj z M. Najpierw po majówce, poszłam się przejść z dziewczynami, potem powiedziałam że muszę iść, ale one nie wiedziały, że gdzieś z nim idę. Odprowadziły mnie, zobaczyły jego i się obraziły, że im nie powiedziałam. Tego właśnie mi brakowało, kolejnych kłótni, wyrzutów. Tak!
Poszliśmy w stronę mojego domu. Zaczęło padać. Ciągle coś mówiłam. Całkiem bez sensu. Kątem oka zobaczyłam jego buty. Jakaś tandeta. Było nudno. Zadzwonił jego telefon - jakieś techno, elektro czy inny chuj. Beznadziejnie. Byłam mega chamska. On nie wiedział, czy ma się obrazić, czy udawać że mu to nie przeszkadza. Opowiadałam, jaką mam fajną klasę, jakie miałam przypały. On wyraźnie zastanawiał się, co we mnie wcześniej widział. Spotkaliśmy jego kolegę. Powiedział, żebyśmy wzięli się za ręce. Krzyknęłam ,, NIEE !!!". Poszliśmy dalej. W końcu powiedziałam, żeby wracał do domu, a ja sobie poradzę.
nie zaprzeczył, nie chciał tego ciągnąć. Ja też. Pożegnaliśmy sie cichym cześć. On poszedł w swoją stronę, ja w swoją.
Nie pasujemy do siebie, nie mamy o czym rozmawiać, ja jestem wiecznie arogancka, chamska, po prostu niedobra. Taka ja. Nie chce mi się niczego tłumaczyć. Takie jest życie, po prostu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz